Pierwsza przyszła moja ciocia. Powstrzymuję się od płaczu, ale patrząc na nią nie mogę wytrzymać. Ma czerwone zapłakane oczy. Prosi abym wróciła do domu, żebym dała sobie radę. Nie wiem co mam jej odpowiedzieć. Nie wiem co mam zrobić.
- Musisz to mieć na arenie na sobie. - mówi i podaje mi kawałek materiału, w którym jest zawinięte coś ciężkiego. - Należało do Twojej mamy. Obiecałam jej, że nigdy tego nie sprzedam i oddam Tobie. To broszka z kosogłosem, Rosie. Możesz mieć jedną rzecz na arenie. Weź to. twoja mama by tego chciała.
Rzuca mi się na szyję, przytula, głaszcze. Wiem jakie to dla niej ciężkie.
Teraz obie siedzimy w milczeniu i cichutko płaczemy. Przypomina mi o wszystkich dobrych chwilach jakie razem przeżyłyśmy. Sporo ich było. Ponownie prosi, żebym wróciła. I wtedy wchodzi strażnik pokoju, chwyta Ciocię za rękę i wyprowadza ją, a ona jeszcze bardziej zaczyna płakać. Krzyczę do niej, że ją kocham jak nikogo na świecie. Nie wiem czy to usłyszała, ale usłyszy jeszcze nie raz z telewizji.
Po chwili wszedł Peeta. Nie widziałam się z nim od zakończenia roku w szkole.
- Jeny Rosie, zawsze musisz się w coś wpakować. - chciał mnie rozweselić. Uśmiechnęłam się, ale tylko po to żeby zrobić mu przyjemność. - Nie wiem, nie wiem co mam powiedzieć. Ale wiem, że dasz sobie radę. Jesteś sprytna i szybko wymyślasz plany.
- Peeta, ja nie wrócę. - mimowolnie znów łzy spływały mi po policzkach. Jemu mogłam powiedzieć, co na prawdę myślę.
- Bzdura! - usiadł przy mnie. - Przecież ty zawsze dawałaś sobie radę i teraz też dasz. Znajdziesz sponsorów, oni Ci pomogą.
- Pomogą? A może ten pijak mi pomoże? - pytałam ironicznie.
- Zawsze znajdziesz jakieś rozwiązanie. Tylko wróć. Dwunastka bez Ciebie byłaby taka cicha. Nawet nie chcę o tym myśleć. Postaraj się. Obiecaj mi to.
- Obiecuję. - westchnęłam. Chciałam mu powiedzieć, że będę silna i na pewno coś wymyślę, ale doo pokoju przed czasem wtargnęli Strażnicy pokoju i zabrali Peetę.
- Tylko się postaraj! - krzyknął, a drzwi się zamknęły.
Odwiedza mnie jeszcze Hazelle. Ofiarowuje mi pocałunek w policzek i prosi abym dała z siebie jak najwięcej. Obiecałam jej, że wykorzystam wszystkie swoje umiejętności.
Na końcu wchodzi Gale. Może i nie łączą nas żadne romantyczne uczucia, ale kiedy rozkłada ramiona, bez wahania przytulam się do niego. Ma znajome ciało. Wiem, jak się porusza, jak pachnie dymem, rozpoznaję nawet bicie jego serca — zapamiętałam ten dźwięk z cichych chwil na polowaniach. Tym razem jednak po raz pierwszy czuję go naprawdę, jego szczupłe ciało i twarde mięśnie, do których przywieram.
- Słuchaj mnie - żąda. - Pewnie bez trudu zdobędziesz nóż, ale koniecznie musisz skombinować jakąś inną broń. Coś w czym będziesz dobra. Trenuj na treningach bardzo intensywnie, nie ignoruj tego. Słuchaj się mentora i nie rób żadnych głupstw. Kapitol musi Cie polubić, a tedy zdobędziesz wszystko. Umiesz świetnie śpiewać. Powiedz Caesarowi Flickermanowi, że przygotowałaś coś i zaśpiewaj. Dbaj o siebie i nie daj się podejść innym. Pokaż im, że jesteś twarda i silna. Taka jaka jest moja Rosie. Rozumiesz?
- Tak. Gale, trzymaj za mnie kciuki. I powiedz swojej mamie, żeby odwiedzała moją ciocię, bo zwariuje w tej samotności.
- Nie martw się nami. Ja wszystkim się zajmę. Ty tylko myśl o sobie i skup się na treningach. I wszystkiego najlepszego, Rosie.
- Rano jeszcze pamiętałam, że to dziś mam urodziny, ale teraz już zupełnie o tym nie myślę.
- Rosie, daj z siebie wszystko. Wiem, że Cię stać na to.
Do pokoju wszedł już Strażnik pokoju, aby wyprowadzić stąd Gale'a, a on nie wiele myśląc dał mi buziaka w policzek i dodał:
- Zawsze stawiam na Ciebie.
Nie zdarzyłam mu już nic odpowiedzieć, a tak wiele chciałam.
Z Pałacu Sprawiedliwości w krótkim czasie docieramy na dworzec. Nigdy nie jechałam samochodem. Rzadko kiedy podróżowałam wozami. Mieszkańcy Złożyska przemieszczają się na piechotę. Dobrze, że nie płakałam. Na peronie roi się od dziennikarzy z przypominającymi owady kamerami, wycelowanymi prosto we mnie. Kątem oka dostrzegam siebie na ekranie na murze. Telewizja na żywo transmituje moje przybycie. Z ulgą zauważam, że wyglądam na niemal znudzoną. Przez kilka minut musimy stać w wejściu do wagonu, aby kamery nasyciły się nami. W końcu wpuszczają nas do środka. Drzwi litościwie się zamykają, a pociąg momentalnie rusza z miejsca. W szkole uczą nas, że Kapitol zbudowano w miejscu zwanym niegdyś Górami Skalistymi. Dwunasty Dystrykt obejmuje dawnych Appalachów. Od setek lat wydobywa się tutaj węgiel, zatem nic dziwnego, że nasi górnicy muszą kopać luk głęboko. Pociąg wiozący trybutów jest jeszcze wykwintniej urządzony niż pokój w Pałacu Sprawiedliwości. Otrzymaliśmy własne pomieszczenia z sypialnią, garderobą i prywatną łazienką. W szufladach leżą piękne ubrania, a Effie Trinket informuje mnie, że mogę robić to, na co mam ochotę, włożyć to, co mam ochotę, wszystko jest do mojej dyspozycji. Tyle że za godzinę mam być gotowa do kolacji. Przychodzi Effie Trinket, żeby zabrać mnie na kolację. Podążam za
nią wąskim, rozkołysanym korytarzem do jadalni o ścianach wyłożonych lśniącą boazerią. Widzę stół zastawiony łatwo tłukącymi się naczyniami. Jackson Meester już na nas czeka, obok niego stoi puste
krzesło.
- Gdzie się podziewa Haymitch? — pyta Effie pogodnie.
- Kiedy go ostatnio widziałem, wspomniał, że idzie uciąć sobie drzemkę - wyjaśnia Jackson.
- Miał ciężki dzień - przyznaje Effie. Od razu widać, że ulgą przyjmuje nieobecność Haymitcha. Nie rozumiałam jej. Może zna go dłużej niż ja. Ale to równy gość. A to normalne, że skoro może sobie na to pozwolić często upija się. Z resztą co ma innego do roboty.
Kolacja jest podawana na raty. Nawet nie umiem nazwać niektórych dań. Chyba najlepsze, co mogę zrobić do rozpoczęcia igrzysk, to przybrać na wadze.
Po kolacji przechodzimy do innego przedziału, żeby obejrzeć podsumowanie przebiegu dożynek z całego Panem. Telewizja stara się transmitować różne uroczystości przez cały dzień, lecz tylko mieszkańcy Kapitolu. mają możliwość śledzić je na bieżąco, gdyż nie muszą osobiście uczestniczyć w dożynkach. Niektóre osoby zapadają mi w pamięć inne nie. Nie wiem jak ludzie z Kapitolu mogą całymi dniami oglądać telewizję. Ja po kilku godzinach oglądania dożynek jestem tak zmęczona, że idę do swojego przedziału, przebieram się w ubrania do spania i od razu zasypiam. A jedyną rzeczą o jakiej pomyślałam, przed snem był Gale i ciocia Elmira.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz