środa, 6 marca 2013

Rozdział 11

Czekając w holu zauważyłam jak wielu kręci się tu trybutów. Niby to bez celu, albo przez przypadek przechodzili, ale tak na prawdę po prostu chcieli mnie zobaczyć i całą tą sytuację.
Punktualnie o 18.00 przyjechał duży, luksusowy samochód należący do Elzebedera. Za drzwiami frontowymi roiło się od kamer, dziennikarzy i reporterów. Bałam się tam wyjść, bo przypominali swoistego rodzaju hieny, które chcą mnie rozszarpać i zabrać jak najwięcej dla siebie. Haymitch popchnął mnie do wyjścia. Tak, on, Effie, Alex i moja grupa przygotowawcza odprowadzili mnie, ale dalej nie mogli iść.
Wzięłam głęboki oddech i wyszłam na zewnątrz. Oślepił mnie blask fleszów. Wszyscy o coś pytali, prosili o kilka słów, albo abym zaśpiewała kawałek piosenki. Na szczęście był  przy mnie ochroniarz, który skutecznie odciągnął ich ode mnie i pozwolił wsiąść do eleganckiego samochodu. W środku było bardzo dużo miejsca. Dużo więcej niż w samochodzie, który przywiózł nas do Ośrodka Szkoleniowego.
Jestem tu sama, oddzielona ciemną szybą od osoby, która prowadzi ten pojazd. korzystając z okazji rozglądam się po ulicach Kapitolu. Ludzie chyba wiedzieli, ze właśnie teraz i o tej godzinie będę tędy przejeżdżać, bo tłumami zbierali się na chodnikach i przyglądali mi się z zadowoleniem.
Podróż nie trwała długo i pojazd zatrzymał się. Tu również stał tłum obcych, wymalowanych i dziwnie ubranych ludzi. Ale na szczęście ochroniarze równie szybko uporali się w tłumem i wprowadzili mnie do środka. Tam czekał na mnie Elzebeder. Uśmiechnął się na mój widok. Odwzajemniłam go, ale nie byłam zbytnio zadowolona. Czekała tu trójka dziennikarzy oraz dwójka ludzi z kamerami.
- Rosie! Nie mogłem się już doczekać! Musisz mi ich wybaczyć. - wskazał na kamery. - Nie mogłem dać im przegapić takiej szansy jak usłyszenia śpiewu naszego pociesznego trybuta. - czyli mnie.
- Nie ma problemu, nie są dla mnie przeszkodą.
Teraz wiedziałam o co tu już chodzi. Jeśli Haymitch skłamałby co do mojego śpiewu, Elzebeder mógłby ośmieszyć mnie przed całym Panem.
- To świetnie! Zatem chodźmy, pokarzę Ci wszystkie moja skarby. - powiedział ze śmiechem w głosie.
Na prawdę wydawał mi się być dobrym człowiekiem, ale teraz moje odczucia co do niego nieco się wahały. Nie pytał mnie o zbyt wiele. Dużo opowiadał o swoim studiu, o tym jak je założył, kiedy i po co. Słuchałam jego piosenek, niektóre były na prawdę niezłe! Pokazywał mi też różne piosenki innych wykonawców, lub tych mniej znanych. Szczególnie przypadła mi do gustu piosenka jakiegoś mężczyzny. Śpiewał o swoim życiu, o miłości, żalu i kobiecie życia.
- Podoba Ci się, prawda? - zapytał Elzebeder.
- Tak, jest niesamowita. - przyznałam.
- On stworzył ją dla swojej ukochanej, która odrzuciła jego zaręczyny. Napisał jej tą piosenkę, wysłał, a potem popełnił samobójstwo. 
- To straszne.
- Nie, raczej głupie. Przeciez jest tyle kobiet na świecie. - Elzebeder wydawał się być niewzruszony.
- Żadna śmierć z miłości nie jest głupia. - oburzyłam się, ale Korem tylko się zaśmiał.
- Za krótko jeszcze żyjesz na tym świecie, blondi. - znów uśmiechnął się do mnie serdecznie. Nie mogę być nadąsana resztę dnia, bo to mi nie będzie sprzyjało na arenie, więc odwzajemniłam uśmiech.  - A więc jak? Usłyszymy dziś Twój piękny głos? - spojrzał na kamery, a później na mnie. Zrobiłam się nieco podenerwowana, przecież nigdy wcześniej nie śpiewałam dla całego Panem.
- Tak, z pewnością. - odpowiedziałam niepewnie.
- Świetnie! - wyciągnął rękę w moją stronę, razem wstaliśmy i weszliśmy do nie dużego pokoiku. Na środku stał duży blat z różnymi guzikami, lampeczkami, małymi i tymi większymi ekranikami. Obok niego stało wysokie krzesło, przy którym stał jeszcze wyższy mikrofon. Był jednak inny niż te, które nosili ze sobą dziennikarze. Cały pokój był wyłożony jednolitym materiałem, jakby szarym dywanem. Ściany również były nim wyłożone, ale nie zasłaniały dużych, jednoczęściowych okien. Jedyne światło jakie tu docierało to te z płaskich lamp wmontowanych w sufit. Do tego pokoju weszłam tylko ja, Elzebeder i jeden mężczyzna z kamerą, który cały czas nagrywał wszystko i transmitował na żywo w całym Panem.
Elzebeder wyjaśnił mi w skrócie jak działa większość z tych urządzeń. Jestem przekonana, że nigdy w życiu tego nie zapamiętam. Elzebeder pytał o czym najczęściej śpiewam i o czym chciałabym zaśpiewać. Śpiewam o tym co przyjdzie mi na myśl, ale to nie jest najlepszym pomysłem na profesjonalna piosenkę. Elzebeder podrapał się po głowie, a potem zapytał.
- Jaka jesteś? - nie chciałam się przechwalać, ale musiałam odpowiedzieć na to pytanie aby pomóc samej sobie. 
- Odważna, silna, poprawna, ciepła, spokojna.
- Teraz jaka chciałabyś być. Tylko nie mów na głos! A potem zastanów się do czego jesteś podobna w swoich określeniach.
Dał mi kartkę papieru, niebieski długopis i kazał pisać. Bez trudu wymieniłam sporo cech. Tych dobrych i nie.
Przebiegła jak lis, silna jak wół
Szybka jak zając, odważna jak niedźwiedź

Wolna jak ptak, składna jak słowo
Cicha jak mysz, duża jak dom

Piękna jak zdjęcie, wiszące na ścianie,
Silna jak rodzina, silna jaką chcę być,
Jasna jak dzień, jasna jak gra,
Twarda jak gwoździe, wielka jak wieloryb

Głęboka jak ugryzienie, ciemna jak noc,
Słodka jak piosenka, poprawna jak błąd,
Długa jak droga, brzydka jak ropucha,

Pokazałam mu kartkę. Miał niezły ubaw.
- Wiesz co? Nawet jeśli nie umiałabyś śpiewać kazałbym Ci pisać teksty do moich piosenek dzień i noc. To jest dobre. Nikt chyba nie ma takie oceny o sobie jaką ty masz. - przyznał nadal śmiejąc się.
Poprawiliśmy kilka wersów, kilka dorzuciliśmy, jakiś refren i wyszło chyba nie najgorzej. A co najważniejsze nie zajęło nam to dużo czasu. 
- Chyba gotowe. - powiedział. - Spojrzyj jeszcze raz na to, a ja przygotuję jakąś ścieżkę dźwiękową. Nawet już mam w głowie melodię. - był na prawdę ucieszony.
- Tak, chyba jest dobrze, ale wiesz powinnam to coś jeszcze dodać. Coś co jest całkowitą prawdą.
- Dodaj.
- I nie ciekawi Cię co to? - chciałam żeby wszyscy o tym usłyszeli, a zwłaszcza Alex i moja grupa przygotowawcza.
- Ciekawi. - spojrzał wyczekująco.
- Wredna jak wilk i ostra jak ząb.
- Ty nie jesteś wredna. - prychnął.
- Dziś byłam. Dla Loli, Lewisa, Nate i Alexa. - odpowiedziałam ze skruchą.
- Ckliwe. - nie wydawał się być tym przejęty, był wręcz znudzony i zobojętniały, więc nie drążyłam tego tematu.
Kazał mi zająć miejsce, na wysokim krześle, odpowiednio ustawił mikrofon, lecz jeszcze nie włączał melodii. Najpierw razem ćwiczyliśmy jak mają brzmieć słowa. Najpierw on śpiewał, a ja powtarzałam po nim. Co chwila szeroko otwierał oczy ze zdziwienia słysząc mój głos. Po kilku próbach włączył melodię i kazał podejść do tego z powagą. Widziałam jak kamera ciągle skierowana jest na mnie. To mnie rozpraszało, ale chwilowo zapominałam o tym skupiając się na słowach z kartki przypominając sobie melodię, którą śpiewał mi Elzebeder.
Słodki głosik w połączeniu z płynną melodią tworzyły mieszankę wybuchową. Tak wspaniałą jakiej nigdy by się nie spodziewała. Udało mi się pierwszym razem dokonać czegoś co dla normalnego człowieka jest bardzo trudne. Nagraliśmy to. Elzebeder nie retuszował głosu, nie przeciągał wersów, nie poprawiał melodii. Wszystko mu się podobało. Mnie z resztą też. Ciekawa jestem jak całe Panem na to zareaguje.

________________________________________________________________________

Piosenka, która pasuje do moich wyobrażeń i była inspiracją do tego wątku to:
Lenka - Everything At Once 
(http://www.tekstowo.pl/piosenka,lenka,everything_at_once.html)
przeczytajcie polskie tłumaczenie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz