- Rosie Atria Stanley. - słyszę jak wywołują moje nazwisko. Przygładzam włosy, prostuję ramiona i ruszam do sali gimnastycznej. Momentalnie dociera do mnie, że wpadłam w tarapaty. Organizatorzy spędzili tu zbyt dużo czasu. Zapoznali się z dwudziestoma trzema trybutami i w większości mają już dość. Ponad wszystko chcą wrócić do domów. Nie widzę innej możliwości, muszę grać na czas.
Kieruję się w stronę stoiska z oszczepami. Sięgam po jeden z nich i celuje do tarczy. Chybiłam. Kolejnym razem również, ale trzy następne są w miarę celne. Widzę jak organizatorzy ziewają, rozmawiają, jedzą piją, ale w ogóle nie zwracają uwagi na mnieNagle wpadam we wściekłość. Gra toczy się o moje życie, a oni nawet nie mają dość przyzwoitości, aby zwracać na mnie uwagę. Zaczynam śpiewać piosenkę, która wczoraj będąc w studiu Elzebedera, szczególnie zapadła mi w pamięć. Piosenka śpiewana przez mężczyznę o wymiarze czasu.
- Ludzie pędzą,
dziecko śpieszy się
Klucz na szyi ma i szkoły dwie.
Karierowicz biegnie bo ma cel
zdobyć wszystko chce w jeden dzień
Ważnym gościem trzepie każdy nerw
coś na wczoraj chciałby mieć
Jakiś oddech, parę krótkich przerw
Czasu więcej to stresu mniej!
Śpiewając to rozpaliłam ognisko, zawiązałam pułapkę, w której uwięziłam kukłę. Zdążyłam na niej zapisać farbami "główni organizatorzy", a potem kukła spłonęła razem z pułapką.
Kiedy ogień zaczął się rozprzestrzeniać podeszłam do podestu, na którym stali.
- Dziękuję za uwagę. - mówię. Składam im symboliczny ukłon i nie czekając na pozwolenie, maszeruję do wyjścia. Idę prosto do windy. Mijam wpatrzonych we mnie awoksów pilnujących wind, ładuję się do kabiny i walę pięścią przycisk z dwunastką. Drzwi się zamykają, sunę w górę. Rozklejam się dopiero, kiedy winda
zatrzymuje się na moim piętrze. Słyszę nawołujące mnie z salonu głosy, ale biegnę korytarzem do swojego pokoju, rygluję drzwi i rzucam się na łóżko. Wtedy zaczynam szlochać w głos ubolewając na całkowity brak moich umiejętności oraz ze zmęczenia. Haymitch i Effie pukają do moich drzwi. Krzyczę, aby sobie poszli, i w końcu odchodzą. Płaczę przez co najmniej godzinę, a potem zwijam się w kłębek, leżę na łóżku, głaszczę jedwabną pościel i obserwuję zachód słońca nad przesłodzonym, sztucznym Kapitolem.
Otrzymam tak niską ocenę, że nikt przy zdrowych zmysłach nie zechce mnie sponsorować. Tego się mogę
spodziewać dzisiejszego wieczoru. Szkolenie przebiega za zamkniętymi drzwiami, więc ogłasza się tylko wynik każdego z uczestników. Ocena daje widzom pewne pojęcie o umiejętnościach trybutów, dzięki czemu ludzie mogą zacząć obstawiać faworytów. Zakłady są zawierane przez cały czas trwania igrzysk. Wartość
punktowa trybuta wskazuje na jego potencjał, jedynka oznacza osobę beznadziejnie słabą, a dwunastka niedościgniony wzór. Effie puka do drzwi i woła mnie na kolację, dochodzę do wniosku, że w sumie mogę iść. Tego wieczoru w telewizji zostaną ogłoszone wyniki punktowe i chodź wolałabym nie patrzeć na swoją porażkę zrobię to. Maszeruję do łazienki, myję twarz ciesząc się orzeźwiająco zimną wodą, która działa na mnie kojąco.
Wszyscy zasiedli już przy stole. Dorośli trajkoczą o prognozie pogody, ale ja wolę teraz z nikim nie rozmawiać. Kiedy pojawia się główne danie, słyszę głos Haymitcha:
- No dobra, koniec paplaniny. Teraz mówcie, jak kiepsko wam dzisiaj poszło?
Jackson odzywa się pierwszy.
- Nie wiem, czy w ogóle ktoś zwrócił na mnie uwagę. Wszedłem do sali, ale nikt nawet na mnie nie spojrzał. Wszyscy byli zajęci śpiewaniem jakiejś pijackiej piosenki. Żałuj, że Cię tam nie było, na prawdę! Wziąłem w ręce 40 kilową kulę i rzuciłem w stoisko z nożami, sztyletami, i innymi zabaweczkami. Huk był nieziemski! Aż wszyscy ucichli. Popatrzyli na mnie chwilę i kazali już iść. Kochają mnie - odparł z nutką ironii.
- Rosie? - ciągnął Haymith.
- Mieli mnie gdzieś więc podpaliłam ich. - odpowiedziałam bez większego zainteresowania. Effie kipiała ze złości, krzyczała na mnie, biegała po salonie i wymachiwała rękami.
- Ucisz się wreszcie, babo! - wrzasnął na nią Haymitch. - Jak to ich podpaliłaś? - też nie bardzo się tym przejął.
- Rozpaliłam ognisko, zrobiłam pułapkę, zawiązałam na niej kukłę, napisałam główni organizatorzy i podpaliłam.
- No widzisz, czyli nic takiego się nie stało. - stwierdził Haymitch, a zanim Effie znów otworzyła usta ze złością przerwałam jej.
- Tylko później ogień się rozprzestrzenił i jak zaczęło się robić niebezpiecznie to podeszłam do nich, ukłoniłam się i powiedziałam, że dziękuję za uwagę.
- Ty ich prawie spaliłaś! - Effie krzyczała tak głośno, że nikt nie mógł jej powstrzymać. Nazwała mnie niewychowanym zwierzęciem i głupią gęsią. Powiedziała, że gdyby mogła to sama by mnie zamordowała jeszcze przed wyjściem na arenę.
Ostatecznie wściekła weszła do windy i zjechała na dół.
- Jak ocenią cię na jeden to będę się śmiał. - odparł te spokojem Haymitch. Inni nie próbowali nawet zabierać głosu, po wybuchu Effie. - Przejdzie jej. Nie martw się.
- Nie martwię. - odpowiedziałam, ale w oczach miałam łzy. Odeszłam od stołu, usiadłam na kanapie i odkręciłam się do nich plecami, aby tego nie widzieli.
- Co powiedzieli jeszcze? - dopytuje się Alex ostrożnie.
- Nic. Nie wiem. Od razu wyszłam z sali.
- Nie czekałaś na pozwolenie?
- Sama sobie go udzieliłam.
- Zawracanie głowy. - Haymitch wzrusza ramionami i ciągle pozostaje nieugięty. - Jedynie to mogą zafundować Ci piekło, kiedy trafisz na arenę.
- Już to zrobili - stwierdziłam.
- Nic dodać, nic ująć. - przyznaje. - Jakie mieli miny?
Kąciki moich ust same się unoszą.
- Wstrząśnięte. - wspominam. - Przerażone. Niektórzy zachowywali się idiotycznie. - Przypominam to sobie. - Jeden facet cofnął się i wpakował w wazę z ponczem. - Haymitch rechocze. Wszyscy wybuchamy śmiechem.
- Dobrze im tak. - mruczy. - Powinni zwracać na ciebie uwagę, to ich praca. Nie mają prawa cię ignorować tylko dlatego, że pochodzisz z Dwunastego Dystryktu.
Po kolacji przechodzimy do salonu i oglądamy w telewizji ogłoszenie wyników. Najpierw widzimy zdjęcie trybuta, a zaraz potem na ekranie pojawia się rezultat, jaki osiągnął. Dwunasty Dystrykt pojawia się na szarym końcu, jak zwykle. Jackson zdobył 8 punktów. Wszyscy serdecznie mu gratulują, ale ja wytężam słuch i wzrok czekając na mój werdykt. kiedy na ekranie pojawia się moja twarz, oczekuję najgorszego. W następnej chwili widzę w telewizorze cyfrę 9. Dziewieć!
- Czy to ogląda całe Panem? - pytam uradowana Haymitcha.
- Oczywiście. - odpowiada.
- Oni wszyscy teraz wiedzą, że mam 9 punktów. Mam 9 punktów!
- Widać przypadł im do gustu twój temperament - mówi. - W końcu muszą zorganizować porządne widowisko. Potrzebują uczestników z biglem.
- Rosie dziewczyna, która igra z ogniem. - Alex ściska mnie mocno. - Zaczekaj, aż zobaczysz swoją sukienkę na prezentację.
- Jeszcze więcej ognia? - pytam.
- W pewnym sensie. -odpowiada tajemniczo.
Gratulujemy sobie nawzajem, ja i Jackson. Nawet zjawiła się Effie, która rzuca tylko oschłe:
- Na wasze szczęście.
_________________________________________________________________________
Piosenka, która jest cytowana to:
Ira - Trochę wolniej
http://www.tekstowo.pl/piosenka,ira,troche_wolniej.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz