dzień należy do Alexa, mojej ostatniej nadziei.Skaczą nade mną do późnego popołudnia. Dzięki ich wysiłkom moja skóra przypomina lśniący aksamit, na ramionach mam namalowane przez szablon wzory piór, a na paznokciach dłoni i stóp rysunki płomieni. Aranżacją fryzury zajmuje się Lola. Chciałam aby wyglądał skromnie, tak aby każdy mógł mnie poznać teraz i na arenie. Wiedziała czego mi trzeba. Moje długie włosy, sięgające prawie do pasa upięła w pozornie mały kok z tyłu głowy. Wyglądało jakbym miała o połowę mniej włosów. Ostatecznie kładą mi na twarz blady podkład i podkreślają moje rysy. Mam teraz duże zielone oczy. Wydają się być jeszcze bardziej zelone niż kiedykolwiek przedtem.
Ku mojemu zdziwieniu, Alex prosi moją grupę przygotowawczą aby wyszli na kilka chwil.
- Rosie, wiem jaka jesteś. Mogę zrobić z Ciebie trybuta idealnego, pod względem wyglądu, ale chcę żebyś to akceptowała. - mówi ze spokojem.
- Myślałam, że dziś zapomnę chodź na chwilę, że jestem trybutem.
- Nie chodzi mi o dziś. Chcę nadać Ci znak rozpoznawczy.
- Jaki? - pytam
- Coś co pozwoli w skromny sposób pokazać jaka jesteś. Myślę o czerwonych ustach. - zaśmiałam się.
- Połowa dziewczyn dziś wieczór będzie miała czerwone usta.
- Nie myślę o dziś. - spuścił wzrok. - Chodzi mi o arenę.
Czerwone usta na arenie? Czy to dobry pomysł?
- Niech będzie. - odpowiadam. Wiem ile wcześniej sprawiłam mu przykrości, więc teraz postanawiam ulec.
- Przed wyjściem na arenę naniosę Ci na usta transparentną szminkę. Zmywa się tylko pod wpływem gorącej wody, więc nie masz się co przejmować o nią. - pokiwałam głową, a on zawołam ponownie moją grupę przygotowawczą sam opuszczając pomieszczenie.
Lola, Nate i Lewis przygotowywali mnie jeszcze przez chwilę, a potem bez słowa wychodzą.
Cieszę się na ponowny widok Alexa. Trzyma w rękach moją sukienkę, której niestety nie mogę zobaczyć, ponieważ dokładnie zasłania ją czarny pokrowiec.
- Zamknij oczy. - prosi.
Czuję, jak jedwabna podszewka nasuwa się na moje ciało. Ubranie jest ciężkie, z pewnością waży z dziesięć kilo! Chwytam Alexa za rękę i na ślepo wsuwam nogi w buty. Z zadowoleniem orientuję się, że ich obcasy są co najmniej o pięć centymetrów niższe od tych, w których Effie kazała mi ćwiczyć. Po chwili zapada cisza.
- Mogę już otworzyć oczy? - pytam.
- Tak, otwórz. - odpowiada.
Istota, którą widzę w wysokim lustrze, przybyła z innego świata. Mieszkańcy tamtych okolic kosmosu mają połyskującą skórę i błyszczące oczy, a do tego ubrania z klejnotów. Moja suknia... Och,
moja suknia jest od góry do dołu zrobiona z jednolitego połyskującego, czerwonego materiału. Na sam widok tej czerwieni wyglądam jakbym płonęła.
Przez długą chwilę wszyscy na mnie patrzą. Ja również nie mogę oderwać wzroku od swojego odbicia.
- Obróć się. - proponuje Alex. Obróciłam się kilka razy, a patrząc na moje odbicie w lustrze widziałam jak lekki i zwiewny materiał zmienia się w ogień. Moja suknia płonie żywym ogniem! Coś niesamowitego! Kiedy tylko przestałam suknia również przestała płonąć
- Niesamowite! Alex jak Ty to... jak to zrobiłeś?
- Nie wiem. To Ty igrasz z ogniem. - odpowiedział mi jednym ze swoich najszczerszych i najładniejszych uśmiechów.
Gdy rozsuwają się drzwi windy, widzimy pozostałych trybutów ustawianych przed sceną. Czas przeznaczony na prezentację spędzimy pod wielkim łukiem. Jestem ostatnia w kolejności, a właściwie przedostatnia, bo dziewczyna poprzedza chłopaka z tego samego dystryktu. Tak bardzo chciałabym iść na pierwszy ogień i mieć to już za sobą! Tymczasem będę musiała słuchać, jak dowcipni, zabawni, skromni, zdeterminowani i uroczy są pozostali trybuci. Na domiar złego publiczność z pewnością zacznie się nudzić, podobnie jak
organizatorzy. Na chwilę przed naszym uroczystym wejściem na scenę Haymitch staje za mną i za Jacksonem.
- Rosie, pamiętasz o piosence? - pyta.
- Tak.
- Jak będziesz śpiewać nie wstawaj ze swojego miejsca. Kończąc piosenkę wstań i obróć się kilka razy do rytmu. Będziesz miała wielkie wyjście. Jackson, nie zapomnij o tym co Ci mówiłem. Pokażcie się z jak najlepszej strony. - warknął i odszedł.
Idziemy gęsiego w kierunku krzeseł i zajmujemy wyznaczone miejsca. Samo wejście na scenę sprawia, że zaczynam oddychać szybko i płytko. Czuję intensywne pulsowanie krwi w skroniach. Trzęsą mi się nogi na wysokich obcasach, siadam z autentyczną ulgą. Przynajmniej nie upadnę. Zapada zmrok, ale na Rynku jest jaśniej niż w letni dzień. Dla najważniejszych gości ustawiono wysoką trybunę, pierwszy rząd obsiedli styliści. Obiektywy kamer zwrócą się na nich, kiedy publiczność będzie reagowała na wyniki ich pracy. Duży balkon na budynku z prawej strony zajmą organizatorzy, większość pozostałych balkonów przejęły ekipy telewizyjne. Rynek oraz prowadzące do niego aleje są zatłoczone do granic możliwości. Widzowie nie mają co marzyć o miejscach siedzących. Telewizory są włączone w domach, w miejskich salach i świetlicach całego kraju. Spoglądają na nas wszyscy obywatele Panem. Tego wieczoru nie obowiązują ograniczenia w dostawach prądu. Mam nadzieję, że Ciocia i Gale to oglądają.
W tym roku Caesar ma jasnozielone włosy, usta i powieki. To przerażające, a co najmniej niesmaczne. Na wstępie opowiada kilka dowcipów, aby rozruszać publiczność. Wkrótce jednak przechodzi do rzeczy.
Z niecierpliwością wyczekuję na swoją kolej. W końcu słyszę nazwisko Rosie Atria Stanley. Jak we śnie wstaję i kieruję się na środek estrady. Ściskam wyciągniętą rękę Caesara i siadam nie miejscu obok niego.
- Powiem ci coś, Rosie. - ciągnie poufale. Gdy cię ujrzałem na ceremonii otwarcia igrzysk, serce mi zamarło. Co sobie pomyślałaś na widok tak spektakularnego stroju?
- Byłam zachwycona, nie codziennie mam okazję płonąć żywym ogniem. - odpowiedziałam z uśmiechem. Caesar zaśmiał się i przeszedł do kolejnego pytania.
- Pomówmy o twojej ocenie. Dostałaś dziewiątkę. Możesz nam wyjaśnić, co się właściwie stało podczas
pokazu?
- Nic szczególnego. Troszkę bawiłam się ogniem. - Ceasar znów zaśmiał się.
- Igrająca z ogniem pod każdym względem! - dodał, a tłum wiwatował i krzyczał z radością. - Wróćmy jednak nieco wcześniej. - proponuje. - Jak czułaś się podczas dożynek, kiedy wylosowano Cię? - tłum momentalnie ucichł.
- Nie mogłam się ruszyć, czułam się jak niemowlak, który uczy się chodzi. Wiem, nie szło mi to najlepiej. - obróciłam wszystko w żart. Widowni spodobało się to.
- Do dziecka ci już daleko, bo głosem przypominasz mi profesjonalistkę! - Właśnie taki jest Caesar. W każdej sytuacji stara się pomóc trybutowi.
- Dziś też coś przygotowałam. - oświadczam, a Caesar robi zdziwioną minę.
- Tego się nie spodziewałem. Czy chcecie usłyszeć naszą małą gwiazdkę?! - wykrzyknął do widowni, a obi nagrodzili to gromkimi brawami i okrzykami radości.
Wzrokiem odszukałam Haymitcha, który obiecał, że załatwi dostęp melodii. Na szczęście dotrzymał tej obietnicy i po chwili na całym rynku słychać melodię, którą wczoraj tworzyłam z Elzebederem. Trzymałam się wskazówek Haymitcha i siedziałam na miejscu do momentu kiedy piosenka, którą śpiewałam kończyła się. Wtedy wstałam i śpiewając ostatnie wersy "rozpadam się na kawałki" kręciłam piruety dotąd aż melodia zaczynała cichnąć, a w końcu przestała być słyszalna.
Wszyscy siedzący wstali z miejsc i razem z widownią klaskali i wiwatowali. Przyjemne uczucie, na prawdę.
Caesar bardzo serdecznie dziękował mi, gratulował wspaniałego talentu i przepięknej sukienki, która stanęła w płomieniach, lecz teraz znów była normalna. Po chwili skończył się mój czas, a Caesar szybko dodał:
- Wystąpiła przed Wami śliczna i utalentowana Rosie Stanley! - tłum znów wiwatował, a ja zajęłam swoje wcześniejsze miejsce. Byłam wdzięczna Haymitchowi za dotrzymanie tej obietnicy.
__________________________________________________________________________
Opisywana piosenka, która pasuje do moich wyobrażeń to:
David Guetta - She Wolf feat. Sia
http://www.tekstowo.pl/piosenka,david_guetta,she_wolf__ft_sia_.html
spójrzcie na polskie tłumaczenie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz