wtorek, 5 marca 2013

Prolog

Na moje szczęście noce są już dużo cieplejsze niż prze kilkoma tygodniami. Ale to i tak nie polepszało dość sytuacji, w której się znalazłam. Kiedy wychodziłam poza granice dystryktu, ogrodzenie nie było podłączone do prądu. Teraz jest. Zostałam uwięziona. Jak zwierze w klatce tylko na wolności. Idiotyczne. Tak to brzmi. Ale tak mi się to widzi. Nie boję się nocy. Boję się ciemności w samotności. Słyszałam każdy szelest liści, każdy ruch zwierząt, które były na pewno niedaleko mnie. Słuch miałam dość dobry, nawet bardzo dobry. Nigdy nie kierowałam się wzrokiem, ale właśnie słuchem kiedy chodziłam po lesie w nocy. Ciekawe ile czasu będę musiała czekać aż znów odłączą ogrodzenia od prądu. Ciocia zabraniała mi wychodzić poza granice dystryktu, ale ja i tak nigdy jej nie słuchałam. Ciekawe, która jest godzina. Nie mogę ciągle tak stać przy tym ogrodzeniu i czekać aż odłączą prąd, bo w końcu ktoś mnie zauważy.
Znów wróciłam do miejsca, w którym byłam jeszcze niecałe pół godziny temu. Trafiłabym tam z zamkniętymi oczami. W końcu bywałam tu tak często. To było idealne miejsce żeby odpocząć późnym wieczorem, kiedy jest już ciemno, kiedy nikt Cię nie podejrzewa, że możesz gdzieś iść. Niestety teraz ta wizyta tu nie miała nic wspólnego z odpoczynkiem. Byłam jeszcze bardziej zestresowana, zmęczona i zła niż zawsze.
- Że też nie mieli kiedy włączyć tego prądu. - szepnęłam do siebie. Ile czasu mam tu jeszcze siedzieć? Godzinę? Dzień? A może już zawsze? Te pytania nie dają mi spokoju. Za dużo ich. A za mało odpowiedzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz