sobota, 9 marca 2013

Rozdział 31

Kurczowo trzymałam się Haymitcha kiedy wychodziłam z pociągu. Każdy mój ruch był filmowany i na żywo odtwarzany w Kapitolu. Effie uśmiechała się do kamer praktycznie nie zwracając na mnie uwagi. Widziałam spory tłum ludzi, niektóre twarze rozpoznawałam z widzenia, inne jakbym widziała po raz pierwszy. Większość ludzi z dystryktu na pewno zgromadziła się przed Pałacem Sprawiedliwości, dokąd zabrano mnie Effie i Haymitcha samochodem. Oczywiście nie tak luksusowym jak te z Kapitolu.
Kiedy podjeżdżamy pod plac widzę ogromne tłumy ludzi, a ich twarze zwrócone tylko w moją stronę. Z początku nie dostrzegam nikogo znajomego. Denerwuję się, a serce wali mi jak oszalałe. Jestem już w domu powinnam być spokojna, ale tak nie jest. Haymitch znów pomaga mi wysiąść, tłum głośno krzyczy i nie pozwala mi nic powiedzieć Haymitchowi, więc przysuwam usta do jego ucha i szepczę.
- Tylko mnie nie puszczaj. - on w odpowiedzi kiwa głową. Słyszę jak kilka osób krzyczy moje imię, ale nie mogę ich zlokalizować ani  rozpoznać. Strażnicy Pokoju odsuwają ludzi i robią dla nas przejście. Nie pozwalają nikomu teraz do nas podejść. Rozglądam się, ale nie widzę żadnych bliskich osób. Nie widzę cioci, Gale'a, Hazelle, Peety, Śliskiej Sae, sąsiadów ze Złożyska.
Teraz najgorsze. Schodki. Mam ich do pokonania aż pięć. Mocno zaciskam zęby i próbuję podnieść stopy, którymi do tej pory tylko powłóczałam po ziemi. Kurczowo trzymam się ręki Haymitcha, choć nie boję się, że zaraz mnie puści ponieważ drugą obejmuje mnie za plecy.
Kiedy po udręce ze schodkami w końcu jestem na górze podchodzi do mnie pan Burmistrz, składa osobiste gratulacje, całuje w dłoń i podchodzi do mikrofonu. W tym czasie przy pomocy Haymitcha siadam na jednym z mało wygodnych foteli, a Haymitch i Effie zajmują miejsca po mojej lewej i prawej stronie.
- Witam Was szanowni mieszkańcy Dwunastego Dystryktu! - zaczyna przemówienie. - Witam opiekunkę naszego dystryktu Effie Tinket! Witam głównego mentora Haymitcha Abernathy! I w reszcie mam zaszczyt powitać naszego zwycięzcę. Rosie Stanley! Witamy spowrotem!  - znów czuję się jak w Kapitolu kiedy brawa i okrzyki nie milkną przez następne kilka minut. Burmistrz mówi jak bardzo trzymał kciuki za trybutów z Dwunastego Dystryktu, jak przeżywał moją każdą chwilę słabości, chorobę, jak cieszył się z wygrane. Mówi, że cieszy się, że są w śród nas ludzie tak silni emocjonalnie i fizycznie jak ja. Dziękuje, że jestem tak wspaniałym obywatelem, a potem prosi Effie aby powiedziała kilka słów.
Effie oczywiście, jak co roku na dożynkach, mówi że to wspaniałe uczucie tu być i że nic nie przynosi jej większej radości niż myśl, że za rok znów będzie mogła tu wrócić. Mówi, że jest dumna ze mnie i podziwia moja siłę przetrwania.
Na końcu Haymitch podchodzi do mikrofonu. Nie jest pijany, nie chwieje się. Miło na niego patrzeć w takim stanie. Opowiada o tym jak zawierał umowy ze sponsorami, o wysyłaniu podarunków. Dodaje, że od razu wiedział, że mogę zwyciężyć. Na te słowa pojawia się lekki grymas na mojej twarzy. Nie dawał mi najmniejszych szans.
Burmistrz znów przejmuje mikrofon i prosi mnie abym podeszła. Zdenerwowana kiwam przeczącą głową, zanim kamery namierzą moją twarz. Burmistrz pozostaje jednak nieugięty i dalej nalega. Wtedy wzdycham z przerażeniem , a Haymitch pomaga mi podejść do mikrofonu. Nie zostaje jednak przy mnie tylko odchodzi i zajmuje swoje miejsce. Trzęsą mi się kolana z bólu, ale nie daję nic po sobie poznać i uśmiecham się.
- Jestem strasznie szczęśliwa, że mogę znów tu być. Nie dawałam sobie żadnych szans na wygraną. Nie wiem jak do tego doszło, że znów tu jestem. Nie starałam się specjalnie. Jednak kiedy dziś znów zobaczyłam tyle znajomych twarzy wiedziałam, że było warto. Wiem, że na pewno wielu z Was mnie wspierało i za to bardzo dziękuję. Cieszę się, że Was widzę. - tymi słowami kończę i kieruję wzrok na burmistrza. Kiedy podchodzi lekko klepie mnie po plecach, a ja czuję, że zmów całe moje ciało płonie w bólu. Nie przewróciłam się, bo burmistrz zdążył złapać mnie za rękę, która głośno chrupnęła, a potem zabolała jeszcze bardziej. Momentalnie zrobiłam się blada i zlana potem. Wszystko zaczęło mi wirować, a spoglądając w dół widziałam jak z ran po nożach ciepnie spora ilość krwi. Usłyszałam tylko przeszywający krzyk Haymitcha, a później zupełnie nic. Głuchą ciszę.
- Nie pozwólcie jej upaść! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz