środa, 6 marca 2013

Rozdział 10

Udało mi się dwa razy strzelić do celu. Niestety na dziewięć strzałów. To chyba nie dla mnie. Podziękowałam trenerowi i ruszyłam dalej do sztuki kamuflażu. Szło mi nieźle, ale zajmowało strasznie dużo czasu, więc byłam już nieco znudzona. Za to rozpalanie ogniska było wyśmienite! Jak dotąd jedyna rzecz, która udaje mi się bez trudu. Kiedyś widziałam, jak Gale przygotowuje pułapki z ogromną łatwością. Nie wydawało się to trudne, a więc skierowałam się do stanowiska wiązania węzłów. Trener orientuje się, że mam pewne pojęcie o zastawianiu sideł, więc pokazuje mi prostą, doskonałą pułapkę na łudzi. Kto w nią wpada, zawisa głową w dół na drzewie, zaplątany jedną nogą w sznur. Przez okrągłą godzinę uczę się zastawiać tylko tę jedną pułapkę, dzięki czemu opanowuję ją do perfekcji. Zegar pokazuje godzinę 16, a więc na dziś trening się skończył. Wychodząc zauważyłam, że Jackson znalazł sobie sprzymierzeńców z jedynki i czwórki. Wizja ich razem przyprawia mnie o dreszcze. Kto wie. Możliwe, że teraz trzymają się razem a na arenie pierwsi sie pozabijają. Albo najpierw pozabijają resztę, czyli takich odrzutków jak ja.  Nie chce nawet o tym myśleć.
- Jak było? - pyta Haymitch mnie przy wyjść.
- Nie najgorzej.
- Zrobiłaś wrażenie?
- Nie wiem. - odpowiadam cicho. Przechodząc przez hol zauważam rozmawiającego z dziennikarzami Elzebedera. Mężczyzna na mój widok krzyczy radośnie.
- Blondi! - daje znaj abym podeszła tam. W tym samym momencie kierują się na mnie wszystkie kamery. To było takie dziwne. Nie wiedziałam jak mam się zachować, ale z gracją podeszłam do nowo poznanego sponsora. - Blondi! - powtarza, kiedy już jestem na miejscu. - Hart ducha! To jest to. To jest to o czym Haymitch mówił podczas dożynek! - krzyczy tak głośno, że wszystkie pary oczu z ogromnego holu są teraz zwrócone tylko na mnie.
- To transmisja na żywo. Całe Panem Cie teraz ogląda. - szepcze i na ucho Haymitch, a ja momentalnie sztywnieję i stresuję się jeszcze bardziej.
- Blondi! Powiedz, gdzie podziewa się Twoja grupa przygotowawcza? - pyta mnie Elzebeder, kładąc rękę na moich ramionach.
- Nie wiem. - tylko tyle zdążyłam wybełkotać.
- Błąd! Powinnaś być pewna, że właśnie przygotowują Ci strój na dzisiejsze zwiedzanie studia! - dech zaprł mi w piersiach. Nie wiedziałam, że od dobrze rozpalonego ogniska i zawiązania kilku sznurów zostanę tu tak nagrodzona.
 - Tak... tak się ciesze. Nie wiem co mam powiedzieć. Strasznie jestem zadowolona.
- I powinnaś. Równo o 18., będzie tu czekał na Ciebie wysłany prze mnie samochód. Nie spóźnij się. - powiedział po czym zabrał rękę i dał znak reporterom, że wychodzą. Będąc przy wyjściu odwrócił się na piecie i krzyknął do mnie:
- Lepiej przygotuj głos. - i wyszedł razem z ciągnącym sie za nim wianuszkiem fotoreporterów, dziennikarzy i kamerzystów.
- Boże, Haymitch słyszałeś to? - tak szczęśliwa, z uśmiechem oraz dumą na twarzy i podniesioną głową podążyłam do windy, nawet nie zaszczycając innych spojrzeniem. Wiedziałam, że znów są na mnie wściekli, bo zabieram im widownię. W windzie niespodziewanie otrzymałam gratulacje od Jacksona. Chyba pierwszy raz spojrzałam mu w oczy i szczerze podziękowałam.
W salonie naszego apartamentu czekała już na mnie moja grupa przygotowawcza, Effie oraz Alex.Wszyscy byli bardzo podekscytowani, składali gratulacje, całowali w policzek, ściskali dłonie. To było na prawdę bardzo przyjemne. No i w końcu zaiskrzyła nadzieją, cień szansy na polepszenie ostatnich chwil na arenie, bo o wygranej nie mam co marzyć.
Effie biegiem wysłała mnie pod prysznic. Dziś nie miałam czasu na rozkoszowanie się tym przyjemnym doświadczeniem. Wyszorowałam zęby i włożyłam na siebie bieliznę przygotowaną przez Alexa. Lola, Lewis i Nate wparowali do łazienki bez pukania, tłumacząc, ze jest mało czasu i muszę mnie upiększyć. Na twarz nałożyli mi klejącą się papkę, która miała mi rozjaśnić cerę. Balsamem rozświetlającym pokryli resztę ciała. Musiałam stać tak nieruchomie do czasu aż balsam wsiąknie. Później usunęli mi papkę z twarzy i zawołali Alexa. To co działo się na moich włosach i w jakim tempie się to odbywało było niewiarygodne. Piankowanie, suszenie, prostowanie, upinanie, a na konie robienie fal i ozdoby. Byłam odkręcona do lustra tyłem więc nie mogłam na siebie spojrzeć, ufałam Alexowi, więc pozwoliłam mu zrobić co zechce, ale bez przesady. Teraz makijaż. Nie trwało to długo, ale zakazali mi wykonywać nawet najmniejszych ruchów. Z oddychaniem też miałam ciężko, bo kiedy tylko nabierałam powietrza słyszałam: "Nie ruszaj się!". Śmieszne, jak bardzo im na tym zależało.
- Jeszcze tylko sukienka i gotowe! - wykrzyknęła zadowolona Lola. Wtedy wstałam i spojrzałam w lustro, a do łazienki przyszedł Haymitch oraz Effie. Gdy tylko zobaczyłam "dzieło", którym Alex nazywał makijaż na mojej twarzy miałam ochotę się rozpłakać. We włosy miałam poprzyczepiane różowe pasma sztucznych włosów, a na rzęsach widniały różowe piórka. Czułam się jak przebrany Kapitolański pies!
Haymitch nie wytrzymując śmiał się tak głośno, że słychać go było pewnie w holu. Za to Effie była dumna, że chodź odrobinkę ją przypominam. Była 17.30, a ja wyglądałam jak potwór. Nie mogłam tak wyjść do ludzi. Ani dziś, ani nigdy. Nie jestem Kapitolańską marionetką. Najpierw na nich nawrzeszczałam, później zarzuciłam brak gustu, a na koniec powiedziałam, że  nigdy w życiu już nie zaufam takim dziwakom jak oni.
Było im przykro. Widziałam to i zbierały się we mnie wyrzuty sumienia, ale dopuki nie zmienią mnie w normalną istotę, nie odezwę się do nich ani słowem.
Posadzili mnie naprzeciwko lustra tak abym wszystko widziała. Zdjęli różowe pasma włosów. Odczepili różowe piórka od rzęs i zmazali bardzo ciemny makijaż. Fryzura również została zmieniona. Umalowali mnie od początku tym razem lekko akcentując policzki i nakładając niewielką ilość cienia na powieki. Wytuszowali rzęsy, a błyszczykiem kilkakrotnie przejechali po ustach. Te połączenie dużo bardziej mi się podobało. Wreszcie wyglądałam jak ja. Piękniejsza ja, ale wciąż ta sama, niezmieniona przez Kapitol.
Założyłam przygotowaną przez Alexa kwiecistą sukienkę i lekko brązowe płaskie buty.
- Zostało jeszcze kilka minut, więc jeśli chcesz mogę Ci dać to. - niepewnym głosem zaczął Alex.
Podał mi małe pudełeczko, a w nim były skromne, niezbyt długie sztuczne paznokcie w kolorze beżu. Sprawiłam dziś im i tak bardzo dużo przykrości więc powiedziałam, że bardzo mi się podobają i chciałabym je dziś na sobie mieć. Dzięki temu Alex trochę się rozchmurzył, ale wiedziałam, że bez przeprosin się nie obejdzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz