środa, 6 marca 2013

Rozdział 14

Obudził mnie Kapitolański wschód słońca. Był inny niż ten w 12 Dystrykcie. Ten był taki sztuczny, choć to pewnie i tak najbardziej naturalna rzecz z całego Kapitolu. Wczoraj nie mogłam wytrzymać z radości, kiedy Haymitch utwierdził mnie w przekonaniu, że mój wynik poznał cały 12 Dystrykt. A zwłaszcza ciocia. Teraz na pewno jest trochę spokojniejsza wiedząc, że daję sobie radę. Pomyślałam też o Gale'u. Ciekawe czy za mną tęskni, bo ja bardzo. Brakuje mi tego przyjemnego zapachu dymu, bicia jego serca. Ciekawe jak zareagował na moją ocenę. Doskonale wiem, że usłyszałabym od niego „Tak, widzę tutaj pole do poprawy". Uśmiechnąłby się do mnie, a ja bez wahania odpowiedziałabym tym samym.
Effie puka do drzwi i przypomina, że czeka nas następny „wielki, wielki, wielki dzień!". Jutro wieczorem odbędzie się prezentacja telewizyjna. Jak się domyślam, cały zespół będzie miał ręce pełne
roboty, żeby nas należycie przygotować. Wstaję i biorę szybki prysznic. Tym razem uważniej naciskam guziki. Umyta i ubrana przechodzę do jadalni. Jackson i Haymitch siedzą blisko siebie przy stole i rozmawiają półgłosem. Zachowują się dziwnie. Wiem, że nie powinnam tego robić, ale delikatnie przywieram do ściany i słucham o czym mówią. Z początku słyszę tylko szum, ale po chwili kiedy wyłączam resztę zmysłów jestem w stanie rozpoznać o czym mówią.
- Wyszkoliłem Cię, teraz pokaż swoje atuty. Nie jesteś jak Rosie, masz szansę. - Haymitch motywuje Jacksona.
- Tak, ale nie uda mi się wygrać z taką ilością osób.
- Przecież nie będziesz sam ich zabijał. Od walki trzymaj się z daleka aż zostanie tylko garstka trybutów.
- Ona też może przeżyć. Jest sprytna.
- Przecież Ci mówię, że nie będziesz sam ich zabijał. Kto wie, może zginie w pierwszych minutach, a może wcale. Nie lekceważ przeciwnika jakikolwiek by był.
Postanowiłam im przerwać tą sielankę, bo widziałam co się dzieje. Haymitch pomagał mi tylko żebym się odczepiła i dała mu w spokoju trenować Jacksona.
- No, dobra - odzywam się zła i zdenerwowana. - Co jest grane? Dzisiaj będziemy się uczyli, jak dobrze wypaść podczas prezentacji, tak?
- Zgadza się. - potwierdza Haymitch.
- Nie musimy czekać do końca śniadania. Mogę jednocześnie słuchać i jeść. — oświadczam.
- Nastąpiła zmiana planów. Chodzi o naszą obecną taktykę. - wyjaśnia Haymitch.
- A konkretnie?  pytam. Nie jestem pewna, jaka jest nasza obecna taktyka.
Haymitch wzrusza ramionami.
- Jackson poprosił o oddzielne szkolenie.
- Wiedziałam. - syknęłam do siebie, a oni spojrzeli się na siebie pytająco. Nic im nie tłumaczyłam. - Jaki jest teraz plan?
- Pojedziesz teraz do Elzebedera. Wszystko Ci załatwiłem. Daję Ci cztery godziny na nagranie tego i nauczenie się na pamięć. Mam nadzieję, że masz już jakiś tekst. Albo przynajmniej zarys. Później spędzisz dwie godziny na nauce przed występem ze mną i dwie godziny na nauce z Effie. Jackson na teraz 4 godziny nauki ze mną, potem cztery z Effie.
- Dobrze. - pasowało mi to.
- Zaraz przyjdzie po Ciebie Effie i odprowadzi Cię do samochodu. - pokiwałam głową, a Haymitch i Jackson zniknęli w jego pokoju.
Faktycznie po chwili zjawiła się Effie. Odprowadziła mnie do holu i pomachała na pożegnania, chociaż za 4 godziny znów miałyśmy się zobaczyć.  Dziś była w dużo lepszym humorze niż wczoraj.
Po kilku krótkich minutach znów byłam przed studiem muzycznym Elzebedera. Dziś nie było tu ochroniarzy, ani tłumów ludzi. Dziś nikt nie wiedział, że tu będę.
Weszłam do środka. Nie było tu Elzebedera, ale czekała na mnie młoda kobieta cała ubrana na biało-zielono. Zaprowadziła mnie do Głównej Sali w studiu. Czyli w te samo miejsce gdzie wcześniej w obecności kamery nagrywaliśmy moją piosenkę. Sam tekst miałam już prawie ułożony. Pierwsze wersy opisywały tak jakby moje pierwsze spotkanie z Galem. Kolejne były zmyślone - o miłości, ckliwej zdradzie i niepewności. Później tak na prawdę wszystko się powtarzało pod zmienionymi hasłami. Dodałam też coś od siebie. Coś extra. Było to uczucie. Uczucie, którego doświadczyłam dziś rano, jak moja wola przetrwania rozpada się na kawałki. Poprzez sugestie udzielane Jacksonowi przez Haymitcha.
Samo nagrywanie poszło łatwo, ale długo zeszło nam się z dobraniem odpowiedniej melodii. Ja sama ją wybierałam i tworzyłam tak jakby, ponieważ chciałam żeby to było coś na prawdę ode mnie. Co co będę mogła zostawić po śmierci. Dla innych. Dla Gale'a i cioci. Minęło ponad wie godziny, ale mieliśmy wszystko skończone. Elzebeder obiecał, że mogę na niego liczyć na arenie. Opowiedziałam mu o sytuacji podczas indywidualnego pokazu i tej dziś rano. Nie był zadowolony, ale współczuł mi.
- Zawsze będę stawiał na Ciebie. Pamiętaj, że ten dar, który posiadasz to nie tylko fenomenalny głos. To coś więcej co posiadasz w głębi siebie. Musisz to odkryć, dobrze odczytać i wykorzystać. To nic, że jesteś niska, masz 15 lat i nie możesz poradzić sobie z większością broni. To coś, co jest w środku jest silniejsze od każdej broni. - te słowa mnie pocieszyły.
Odchodząc Elzebeder wręczył mi maleńką kartę pamięci, na której była tylko melodia do piosenki. Wręczył mi również kartkę z jej tekstem i powiedział, że wierzy we mnie.
Odprowadził mnie do samego samochodu, ofiarował całusa w policzek i jeszcze raz dodał otuchy słowami: "wierzę w Ciebie".
Gdy wróciłam razem z Effie przeszłyśmy do mojego pokoju. Na początek musiałam włożyć długą sukienkę oraz buty na wysokim obcasie. Przed prezentacją dostanę inne ubranie, ale w tym mam się uczyć chodzić. Najgorsze są buty. Jeszcze nigdy nie nosiłam wysokich obcasów i nie mogę się przyzwyczaić do balansowania na palcach. W końcu opanowuję chodzenie, ale z sukienką mam inny problem. Materiał bezustannie plącze się wokół butów, więc ją podciągam, a wówczas Effie napada na mnie jak Jastrząb i bije po dłoniach.
-Tylko do kostek! - krzyczy. Teraz muszę nauczyć się siedzieć, trzymać prosto, zwłaszcza że mam skłonność do pochylania głowy. Zapamiętuję, jak nawiązywać kontakt wzrokowy, jak gestykulować, jak się uśmiechać. Właściwie bezustannie muszę demonstrować szeroki uśmiech. Effie każe mi wygłaszać niezliczone banalne sformułowania, które zaczynam uśmiechem, wypowiadam z uśmiechem albo kończę z uśmiechem. Gdy nadchodzi pora lunchu, mięśnie moich policzków drżą od nadmiernego wysiłku.
- Zrobiłam co mogłam! - oświadcza Effie z wysiłkiem.
- Więc wreszcie jestem wolna? - zdejmuję buty i ciężkim krokiem maszeruję do jadalni, podciągając
sukienkę aż do ud. Tak bardzo brakowało mi tego grymasu na twarzy Effie kiedy robiłam coś wbrew zasadom.
Po lunchu Haymitch prowadzi mnie do salonu, każe usiąść na kanapie i przez chwilę obserwuje mnie ze
zmarszczonym czołem.
- Co jest? - niecierpliwię się w końcu.
- Zastanawiam się, co z tobą zrobić. - wyjaśnia. - Muszę zdecydować, jak cię będziemy prezentować. Czy powinnaś być urocza? Wyniosła? Zapalczywa? Jak dotąd lśnisz niczym najprawdziwsza gwiazda, śpiewasz, czarujesz urodą i głosem, jesteś nieprzeciętnie sprytna i mądra. Alex sprawia, że zawsze wyglądasz cudownie. No i jeszcze te płomienie. Rosie igrająca z ogniem! Widzowie są zaintrygowani, ale nikt nie wie, kim jesteś. Reakcja sponsorów będzie zależna od tego, jak wypadniesz podczas prezentacji. Może sama zdecyduj.
- Nie chcę nikogo grać. Chcę wypaść tak jak mam wypaść. Chce wypaść tak jak Rosie.
- Świetnie! Zdeterminowana, wie czego chce od życia! Bądź tylko miła, ale nie przesadnie. Powiesz, o czymś co łamie Ci serce, co Cię boli na duszy. Oni muszą Cię poznać.
- A o kim ty mówisz? - spytałam z niedowierzaniem. - Jak myślisz, że będę się tak zachowywać to jesteś w błędzie. Mam ich gdzieś.
- O ludzie! W takim razie zwyczajnie odpowiadaj na pytania i nie pokazuj ludziom jak bardzo nimi  gardzisz!
- Ale ja...
- A idź do diabła. Nie można Ci dogodzić. - zapadła długa cisza.
- To dlatego spisujesz mnie na straty? Objaśniasz taktykę Jacksonowi, walczysz z nim, ćwiczysz go.
- Przecież z tobą...
- Nigdy ze mną nie ćwiczyłeś. Nie widziałeś jak rozmawiam z Finnick'iem Odairem! Nie widziałeś jak rzucam oszczepem, jak uczę się walczyć mieczem! Jak walczę wręcz i z bronią! Nie widziałeś! Nie byłeś tam! Nic o mnie nie wiesz, nawet nie spytałeś o piosenkę. - mimowolnie łzy ciekły mi po policzkach kiedy to mówiłam, a na jego twarzy widniało zakłopotanie i przygnębienie. - Skończyłam naukę.
Haymitch nawet nie próbował protestować, nie zatrzymywał mnie, nie powiedział przepraszam i nie poszedł za mną. I dobrze. Poradzę sobie bez niego. Wolę umrzeć mając jasno postawione sprawy.
____________________________________________________________________________
Opisywana piosenka, która pasuje do moich wyobrażeń to: 
David Guetta - She Wolf feat. Sia 
http://www.tekstowo.pl/piosenka,david_guetta,she_wolf__ft_sia_.html
spójrzcie na polskie tłumaczenie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz