Do południa wszyscy dotrą do naszego nowego domu w Wiosce Zwycięzców. Dziennikarze, kamerzyści, nawet Effie, do niedawna moja opiekunka, przyjadą z Kapitolu do Dwunastego Dystryktu. Inni też będą na mnie czekać. Personel, gotów spełniać wszystkie moje życzenia podczas długiej podróży pociągiem. Ekipa przygotowawcza, która upiększy mnie przed występami. Mój stylista i przyjaciel, Alex projektant fantastycznych kostiumów, dzięki którym przyciągnęłam uwagę publiczności Głodowych Igrzysk.
Słońce wschodzi, więc i ja wstaję z łóżka. Bolą mnie wszystkie stawy, chwilowo straciłam czucie w lewej nodze, nie mogę unieść ręki i przeczesać skołtunionych włosów. To okropne. siedzieć w bezruchu z nadzieją, że za chwilę odzyskasz swoje ciało spowrotem.
Nie wiem czemu, dziś myślę o Gale'u. Chciałam aby stał mi się tak bliski, myślałam, że tak się stanie, ale on oddalił się ode mnie jeszcze bardziej. Wiem, że jestem dla niego przyjacielem z dawnych lat. Z dawnych, ponieważ teraz już nie mam co liczyć na to co było kiedyś. spacery po lesie, nocne polowania, wschód słońca, pełnia księżyca, wszystkie chwile razem. Wiem, że dziś liczy na mnie. O ile nie jest zajęty polowaniem z Katniss.
Odpędzam tę myśl pośpiesznie. Kiedy tylko pomyślałam sobie ile znów zobaczę rzeczy przypominających Kapitol robi mi się niedobrze i potrzebuję mieć coś przy sobie co pozwoli mi zostać tu w normalności. Wolałabym jednak kogoś, ale wiem, że dziś liczę tylko na broszkę z kosogłosem, która stała się moją domeną.
Słońce stoi już wysoko na niebie kiedy z niepokojem spoglądam przez okno wyczekując jakichkolwiek oznak przybycia Kapitolu do mojego domu. Nic nie zauważając spoglądam w kolejne okno wyczekując przybycia bliskiej mi osoby, która może teraz w jakiś sposób ukoić moje zmartwienia. Kolejna pustka. Aż serce kuje. Nikt poza Galem, Hazelle i Haymitchem mnie nie odwiedza. Ciocia codziennie chodzi na Ćwiek, do starych sąsiadów, znajomych ze Złożyska. A ja zostaję tu sama, bo nie mogę jeszcze pokonywać większych dystansów niż pokój - łazienka - mini studio i spowrotem. Ta samotność mnie zabija. Nigdy nie byłam sama. Zawsze było mnie wszędzie pełno. Chodziłam, biegałam, tańczyłam, śpiewałam, żartowałam, rozmawiałam. A teraz? Blada, bez życia, chuda, zachrypnięty głos, potargane włosy. Mój blask w oku już dawno znikł i nie wiem czy kiedykolwiek powróci. Jedno co wiem na pewno: Igrzyska zabrały mi duszę. Tęsknię za tobą.
Widzę jak w stronę domu zmierza ciocia, która miała przyprowadzić Haymitcha. Domyślam się, że wyprowadził ją z równowagi i dlatego idzie sama, a tuż za nią chwiejnym krokiem kroczy lekko pijany Haymitch.
Niech czas się zatrzyma.
Słyszę za plecami kłótnię cioci i Haymitcha, jednak są na tyle cicho, że nie wiele słyszę. Normalnie kłócą się bardzo głośno, ale dziś pewnie nie chcą mnie denerwować.
Trąbią samochody, ludzie witają się hałaśliwie, trzaskają drzwi. To może oznaczać tylko jedno: zjawiła się moja ekipa przygotowawcza. Najwyższy czas, żebym znów ubrała się w niecodzienny uśmiech.
Wszystko migocze mi przed oczami kiedy Lola, Lewis i Nate biegną do mnie ściskają mnie, a potem krzyczą, ze dopuściłam się do takiego stanu. Dobrze, że nie mogą zobaczyć mojego stanu emocjonalnego. Wtedy by się załamali. Nie rozumiem zbyt wiele z ich bełkotu. Widzę tylko jak bardzo się zmienili. Wyglądają jak kolorowe świecidełka na paznokcie. Mienią się we wszystkich kolorach. Boli mnie od tego głowa.
Całują mnie i sadzają na krześle w sypialni. Trajkoczą bez przerwy, nie zwracając uwagi na to, czy ich słucham. Kiedy Lola koryguje moje brwi, Nate robi tipsy, Lewis wmasowuje paskudztwo we włosy, dowiaduję się wszystkiego o Kapitolu. Igrzyska okazały się prawdziwym przebojem, od ich zakończenia nie wydarzyło się nic godnego uwagi, i ludzie z niecierpliwością wyczekują mojego przyjazdu. Chcą żebym śpiewała. Prycham na ich słowa i śmieje się z pogardą.
- Niech oddadzą mi duszę. - mamroczę po cichu, leczy wystarczająco głośno, aby moi przyjaciele usłyszeli to i spojrzeli się na siebie ze zdziwieniem.
Wkrótce brwi mnie pieką, mam gładkie i jedwabiste włosy gotowe do polakierowania sztuczne paznokcie. Jak rozumiem, ekipa otrzymała polecenie przygotowania wyłącznie moich dłoni i twarzy. Z palety kolorów dobranych przez Alexa wnioskuję, że mam wyglądać seksownie i kobieco, a nie niewinnie i dziewczęco.
Kiedy zauważam Alexa od razu odżywa we mnie nadzieja. Wygląda jak zawsze. Ma skromny strój, ale dużo dodatków. Nie przesadzał też z makijażem. Nareszcie Alex!
Dobrze gawędzi mi się z Alexem. Ostatnio sporo rozmawialiśmy przez telefon, który otrzymałyśmy razem z domem. To trochę bez sensu, bo nie znamy prawie nikogo, kto miałby telefon.
Alex przechodząc do sedna sprawy mówi o moim talencie, który muszę zaprezentować. Talent to zajęcie, na
którym mam się skupić, ponieważ nie muszę pracować w szkole ani w branży przemysłu typowej dla dystryktu. Mogłam sobie wybrać cokolwiek, o czym warto by opowiadać podczas wywiadów. Jest to oczywiście śpiew. Kiedy o tym mówię ściska mnie w żołądku uczucie przykrości. Od dawna nie śpiewałam, nie sprawia mi to już przyjemności. to raczej jak obowiązek. Wkładam luźne spodnie i czerwoną koszulę od Alexa. Chcą zapiąć ją pod szyję dostaję po dłoniach, a Alex grozi mi palcem.
- Jesteś seksowna kobietą. Zostaw coś dla widzów. - zapewnia mnie. Nie czuję się z tym dobrze, ale to w końcu Alex. On wie co mam robić.
W tej samej chwili zjawia się Effie Trinket. Jak zwykle "zapracowana" ledwo zwraca na mnie uwagę.
- Pracujemy zgodnie z planem! - przypomina wszystkim i całuje mnie w oba policzki, jednocześnie przywołując machnięciem ręki ekipę telewizyjną. Potem nakazuje mi zająć miejsce. Tylko za sprawą Effie nigdzie się nie spóźnialiśmy w Kapitolu, więc usiłuję posłusznie wykonywać polecenia. Skaczę z kąta w kąt jak marionetka, bolą mnie stawy, kości i kręgosłup. Dźwiękowcy nagrywają, jak dziarsko podśpiewuję pod nosem i kiedy śpiewam wyraźnie dla publiki. Później wmontują mój głos do filmu. Na koniec zostaję wyrzucona z mini studia, żeby kamerzysta mógł spokojnie zarejestrować wszystkie urządzenia, które służą mi do montowania piosenek.
Uświadamiam sobie, że Alex usiłuje narzucić mi płaszcz na ramiona, więc podnoszę ręce. Wyczuwam grube futro po zewnętrznej i wewnętrznej stronie otulającego mnie palta. Nie należało do żadnego znanego mi zwierzęcia. Wkładam na głowę idealnie pasującą czapkę, a do tego rękawiczki. Muszę teraz wyjść na śnieg i mróz. Nie jestem pewna czy nie dostanę ataku histerii, albo nie zamuruje mnie całkowicie.
Alex wpina mi broszkę z kosogłosem i dodaje krzepiąco.
- To na szczęście. Dasz radę.
Effie Trinket jest tuż obok i klaszcze.
- Proszę o uwagę! - woła. - Przystępujemy do pierwszych zdjęć na dworze! No dobrze, Rosie, szeroki uśmiech i do dzieła. Nie musisz nic mówić, chyba, że chcesz.
Dosłownie wypycha mnie za drzwi. Przez chwilę niewiele widzę, bo śnieg rozpadał się na dobre. Zamarzam znów czuję się jak kostka lodu. Mam nadzieję, że kamera nie zauważyła tego, ponieważ podchodzi Alex i zagaduje mnie. Łapie śnieg w ręce, wskazuje siedzące ptaki na drzewach.
Później Haymitch. Podchodzi, całuje mnie w policzek, pyta jak się miewam, a potem zostaję sama. Sama przed kamerą.
Przez resztę dnia jestem jak w transie. Na dworcu żegnamy się ze wszystkimi, pociąg odjeżdża. To tylko Tourne, a czuję się jakbym znów jechała na Igrzyska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz