Tego ranka miałam razem z ciocią iść na Ćwiek. Chciała kupić kilka rzeczy. Nie wnikałam.Kiedy miałyśmy już wychodzić zauważyłam, ze na stoliku koło kwiatów leży list w purpurowej kopercie.
- Co to? - spytałam.
- Ach no tak! Zapomniałam. Do Ciebie. Dziś przyszedł jakiś człowiek z polecenia burmistrza i przyniósł to.
- To idź już, a ja za chwilę Cię dogonię.
Kiedy tylko ciocia wyszła rzuciłam się na piękna kopertę. W pośpiechu rozerwałam ją, a moim oczom ukazała się skromna karteczka z jakąś informacja zapisana drobnym druczkiem. Od razu zabrałam się do czytania.
Rosie,
Miło i nieoczekiwanie ślę Ci tę wiadomość. Dużo czasu minęło od naszego ostatniego spotkania w Kapitolu. Kiedy znów się spotkamy mam dla Ciebie niesamowitą niespodziankę. Sporo było do przemyślenia i wiem, że oboje dobrze wykorzystaliśmy damy nam czas. Do zobaczenia niedługo.
Coriolanus Snow
List od prezydenta Panem? Czy może ktoś sobie żarty robi? Pisze tak do wszystkich zwycięzców dając im znać, że o nich pamięta, czy co? I o co w tym w ogóle chodzi.
Obiecałam cioci, że niedługo ją dogonię, ale już chyba nie zdążę. Siedzę wtulona w miękką kanapie i powoli słowo po słowie czytam list. Po dziesięciokrotnym przeczytaniu tekstu znam go już prawie na pamięć, ale dalej nie wiem o co w nim chodzi. A może w ogóle nie powinnam się tym przejmować? Nie wiem. Ale jeśli każdy zwycięzca otrzymuje taką wiadomość to z pewnością Haymitch też dostałby taką. Powinnam iść z tym do niego. Jego dom jest stosunkowo niedaleko więc droga zajmuje mi około trzech minut. Już w wejściu czuję odór alkoholu, widzę przeogromny bałagan, wszędzie walające się ubrania, przedmioty. W salonie oparty o kant stołu siedzi nieprzytomny Haymitch. Nie wiem czy zemdlał, czy śpi. Nigdy nie sprawdzałam tego, ponieważ zawsze śpi z nożem zaciśniętym w pięści. Zawsze oblewam go zimną wodą, wtedy on wstaje i zdezorientowany wymachuje nożem na wszystkie strony. Kiedy po chwili orientuje się, że to tylko ja znów powraca do poprzedniej pozycji cicho klnąc pod nosem oczywiście w moim kierunku.
- Haymitch, spójrz na to. - podsuwam mu kawałek papieru prawie pod nos, ale on i tak nie chce na niego spojrzeć i dalej próbuje zasnąć. - Haymitch, to z Kapitolu, zobacz. - na te słowa nieco się ożywił, ale nadal nie do końca. Jest nieco pijany więc daruję mu ślamazarne ruchy. Kiedy czyta list co chwila marszczy czoło i robi zdziwione miny. Na koniec odkłada papier na szklany stolik i przeszywa mnie wzrokiem z góry na dół. Nie wiem o co mu chodzi.
- Przekichałaś sobie. - zaczyna.
- Co?
- Po jaką cholerę zrobiłaś się taka ładna? - pyta dość poważnie.
- Nie wiem o czym Ty mówisz.
- A Finnick Odair mówi Ci to coś?
- No tak, on...
- On. Symbol seksu, najprzystojniejszy z wygranych, który poddał się Snow'owi. Każda kobieta marzy choćby o jednej chwili spędzonej z nim.
- No i?
- Przywitaj się z jego damską wersją. - przez chwilę się zastanawiam i nie mogę się połapać.
- Czyli Kapitol uznał mnie za...
- Najbardziej atrakcyjną zwyciężczynie. Tak mi się wydaje.
- I tyle?
- Ładna to ty jesteś, ale głupia jak nie wiem co. Nie rozumiesz? - pyta już zdenerwowany. Łapie mnie za ramię i wyprowadza z domu. Kiedy jesteśmy już kilka metrów od niego znów zaczyna mówić. - Snow sprzedaje Finnicka jako żywą atrakcje za niewyobrażalne pieniądze. Każda kobieta o nim marzy więc za niego płacą. Ty jesteś następna. Będzie Cię chciał sprzedawać jak dojną krowę, a twoi "kupcy" będą mogli z Tobą robić co zechcą. A jak się sprzeciwisz to zabije wszystkich, na których Ci zależy. Wszystkich - powtarza już dużo łagodniej. Teraz w jego oczach widzę współczucie i troskę. Chwilę zajmuje mi przetrawienie nowych informacji aż w końcu dociera do mnie sens tego listu.
- To dlaczego Finnick się nie sprzeciwi?
- Bo najwyraźniej zależy mu na rodzinie. - odpowiada jakby to było oczywiste. W sumie jest oczywiste.
- A ja? - pytam zachrypniętym głosem mocno przejęta.
- Decyzja należny do Ciebie. Napisał do zobaczenia niedługo. W Kapitolu z pewnością będzie oczekiwał Twojej odpowiedzi. - nie moge tego przyjąć do siebie to... to okropne i obrzydliwe. Co ja mam zrobić? Odwracam się na pięcie i z łzami w oczach kieruję się w stronę domu.
- Rosie, jak zdecydujesz się odmówić to lepiej przed wyjazdem pożegnaj się z ciotką, bo możesz już jej nie zobaczyć. - w tym zdaniu nie usłyszałam krytyki czy drwiny, tylko ból i współczucie.
Boże, za niecałe dwa miesiące dożynki i znów będę w Kapitolu. Co ja mam zrobić w ty czasie? Co ja mam zrobić? Nie wiem, już o nic teraz nie walczę, bo czuję, że cokolwiek bym nie zrobiła i tak przegram.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz